Stanisław Obirek - Polak katolik?

Stanisław Obirek - Polak katolik?

napisał: Urodzony Bluźnierca
dnia 19.11.2020

Porażająca szczerość emanuje z kart tej książki. To oczywiście moje subiektywne odczucie, ale nie doświadczam go często, więc wydaje mi się istotne. Szczerość jako taka nie wydaje się niczym wyjątkowym dla osób mi podobnych - naiwniaków zakładających na starcie znajomości, że ludzie są uczciwi. Moja literacka „znajomość” z profesorem Obirkiem od tej właśnie książki się zaczyna, więc ta uczciwość powinna być naturalna, zwyczajna, niezauważalna. A jednak bardzo szybko uświadomiłem sobie, jak często i jak silnie to wrażenie wyjątkowej szczerości się we mnie pojawia.

Początek jest nieco ślamazarny. Wspomnienia z dzieciństwa i drogi do zakonu są ciekawe i niezbędne dla całości przekazu, ale nie porywają. Nic w tym dziwnego, Stanisław Obirek nie jest pisarzem beletrystyki, jest myślicielem i naukowcem i w takim pisaniu sprawdza się świetnie. Każde wyjście poza czysty opis zdarzeń to cholernie wciągająca intelektualna kąpiel w łaźni zbudowanej na wiedzy i doświadczeniu, do których podłączony został prysznic przenikliwości i klarownego sposobu myślenia autora. Nie jest to praca naukowa jednak, bo forma okazała się przystępna nawet dla mnie. Tak po prostu, jak zazwyczaj - rozumiałem, co czytałem. A przynajmniej tak mi się zdawało, że użyję zabiegu „zapożyczonego” z tej książki. Profesor Obirek nie ma tonu mentorskiego. Nie rozstrzyga ostatecznie, nie poucza, nie napomina, nie twierdzi. Stawia pytania, szuka odpowiedzi, czasami kwestionuje własne wnioski.

Wcześniej przeczytałem parę jego krótszych tekstów, obejrzałem kilka wykładów, jakieś wywiady, więc zdawało mi się, że wiem, czego się spodziewać. Błąd. W dłuższej formie, na tematy mu bliskie (choć na inne chyba się nie wypowiada publicznie) Stanisław Obirek tworzy wizje, wciąga w świat głębszego postrzegania rzeczy i zjawisk.

Kilkakrotnie w trakcie lektury mocno zostałem uświadomiony, jak powierzchownie rozumiem niektóre sprawy. To trochę tak: od lat przechodziłem obok czarnej dziury, o której „wiedziałem”, że to czarna dziura, bo przecież to czarna dziura! Aż pojawił się profesor i zapalił światło. Okazało się, że to nie czarna dziura, tylko nieoświetlone wejście do innego świata, Narnii, zaczarowanego ogrodu, czy innego wymiaru wiedzy i niebanalnego, racjonalnego myślenia. Kurcze, ależ to wciągające! To niepowszechnie inny poziom, inna klasa, jakość myślenia. Myślenia opartego na lekturach i doświadczeniu, głębokiej i wielopłaszczyznowej refleksji, wynikłego ze stawiania pytań, kwestionowania - także własnych - odpowiedzi i wniosków. Śledzenie tego to czysta przyjemność.

Nie ma sensu opisywać treści, wystarczy powiedzieć, że autor obala kilka naszych narodowych (taki modny przymiotnik teraz) i nie tylko narodowych stereotypów i mitów. Tak przy okazji głębszych refleksji. Obala, podważa, kwestionuje, zasiewa ziarno niepewności - wybierzmy sobie dowolne określenie - powinno pasować. Tytuły niektórych rozdziałów czy podrozdziałów mówią same za siebie:

„Żyd jako diabeł i pies”, „Czy katolicyzm jest religią chrześcijańską?”, „Dlaczego polski papież stronił od jezuitów, a otaczał się członkami Opus Dei”, „Czy katolicyzm polski jest religią?”.

Wbrew tytułowi książka traktuje nie tylko o polskim katolicyzmie. Tak po prawdzie to bezpośrednio temu tematowi jest poświęcony tylko jeden rozdział. Reszta to niezbędne tło dla zrozumienia genezy i być może przyszłości tej nieszczęsnej zbitki słownej: „Polak - katolik”. Szczególnie historyczna geneza może niektórych apologetów tej jedności zaskoczyć. Wiele się dowiedziałem o chrześcijaństwie i katolicyzmie, jako takim, inaczej spojrzałem na zakon jezuitów.

Rozpływam się tu nad oryginalnością i szczerością, a w sumie to większość tego, co pisze Stanisław Obirek, pasuje do moich poglądów, więc nadal siedzę w swojej osobistej bańce informacyjnej. Owszem. Mam jednak tego świadomość. Może nie aż tak wielką, jak autor „Polaka katolika?”, ale jednak mam, o czym zaświadcza ta właśnie refleksja. c.b.d.u.

Dzięki przekazanemu w książce obrazowi katolicyzmu, czy też chrześcijaństwa na świecie, jakże różnego od jego polskiej odmiany, mogę sobie bez ogródek napisać porównanie: polski katolicyzm jest tym dla chrześcijaństwa, czym disco-polo dla muzyki. Chyba nie muszę tego rozwijać?


Wydawnictwo: CiS


Tagi


Nieśmiało zachęcam:

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo złośliwie pochwal, jakkolwiek skomentuj.

Komentarze


Więcej do czytania:


Kanał RSS

Cytuję losowo


[...] rozmawianie i pisanie o śmieci jest w dzisiejszym hedonistycznym społeczeństwie, kiedy trzeba koniecznie być młodym, pięknym i szczęśliwym, drapiącym dobre samopoczucie dysonansem.
Janusz Leon Wiśniewski
I odpuść nam nasze ...
cytatów wszystkich całe mnóstwo →

O blogu


Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.

O blogu

Pokategoryzowałem