Przypuśćmy, że jestem kimś znanym. Załóżmy, że wtedy pojawia się taka informacja: Bluźnierca nie zmienia skarpet przez tydzień. Skandal!
Nie nadaję się chyba na spotkania w ośrodkach kultury, a takim zdaje się być ełcka biblioteka. Nie nadaję się, bo mam oczekiwania. Poszedłem tam z zamiarem zadania tylko jedynego pytania i czekałem na moment, kiedy prowadząca ogłosi czas na pytania z sali, bądź spyta, czy są jakieś pytania. Nie doczekałem się. Owszem, ludzie pytali, czy raczej wtrącali swoje trzy grosze w postaci różnych historyjek, ale robili to, przerywając zaproszonym prelegentom, dyskutantom, wchodząc im w słowo, zwyczajnie drąc gębę gdzieś z sali. Ale na boga i kurwę nędzę, toż to spotkanie ludzi na poziomie, nie jesteśmy w telewizji! Trochę kultury! Ładnie proszę.
Plac Św. Marka zaczyna schnąć po krótkim deszczu, który nas szczęśliwie skropił, zapełnia się ludźmi. A im więcej ludzi, tym więcej szczurów ze skrzydłami. Jakim cudem wszystko nie jest osrane jak na placach w Polsce? No tak, Plac Św. Marka jest cyklicznie zalewany przez wodę, a — jak wiemy — woda z solą świetnie się sprawdza w czyszczeniu, nie tylko ekskrementów, także przypalonych garnków.
Jeśli życie podsuwa okazję, np. ktoś częstuje cukierkiem, a jestem dorosły, jeśli napotykam miejsce przeznaczone do palenia, a kopcę trzy paczki dziennie, jeśli spędzam urlop w Chorwacji, a prawie spod nosa odpływa prom do Wenecji, to korzystam z tej okazji.
Dziesiątki aut, tysiące ludzi. Grille, stoliki, namioty. Wielki piknik. Festyn w Dubiczach Cerkiewnych jak zawsze radosny, rodzinny, rojny.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.