Najpierw trzeba się przemknąć podziemiami. W chłodzie i półmroku, kłapiąc podeszwami po pokrytej wodą posadzce. To niestety generuje hałas, odbijający się od betonowych ścian. Zdradza moją obecność. Maskuję usta i nos, naciągam gumki maski. Jak zwykle na początku mam wrażenie, że utnie mi uszy, ale po chwili elastyczne chrząstki małżowin dopasowują się i przestaję na to zwracać uwagę. Mam zresztą misję do wypełnienia, więc takie drobiazgi nie mogą mi zaprzątać głowy. Na głowę naciągam czapkę tak, że krzaczaste brwi opuszczają się na powieki. Trochę mi wtedy przesłaniają pole widzenia, ale to jeden z elementów emploi, które muszę przybrać na tę wyprawę — uwaga, jestem zły, trzymajcie się ode mnie z daleka!
Jest kilka powodów. Prostych, banalnych właściwie. Nie wiem, który najważniejszy, więc: po pierwsze, kiedy piszę mam więcej czasu na zastanowienie się. Może wolno myślę?
Teoretycznie balast to element bardzo pożyteczny, czasami wręcz niezbędny, aby coś działało, aby nie stało coś złego. Jacht, który się nie przewraca, dźwig, który podnosi olbrzymie ciężary i nie obala się, walec, dzięki któremu droga jest drogą, a nie dwiema koleinami, batyskaf, który się zanurza, a nie skacze po falach, jak pusta butelka. Mnie się jednak balast kojarzy raczej pejoratywnie, pewnie ze względu na frazeologizm „zbędny balast”, z którego z jakiegoś powodu usunąłem sobie w głowie słowo „zbędny” i został tylko, brr, balast.
Mam jedno proste, choć wielokrotnie złożone pytanie. Co siedzi w głowie człowieka, który na etapie poprawek projektowych i kosztorysowych twierdzi, że potrzebuje dodatkowego pomiaru stanu „zero” ze szczegółowością na poziomie budowy Wielkiego Zderzacza Hadronów, albo laboratorium ciekłych materiałów wybuchowych, bo będzie przeprojektowywał rowy melioracyjne? Rowy! W ramach budowy autostrady Jana Pawła, czy omal nie błogosławionego Lecha Kaczyńskiego.
Światłych i mądrych Polsce nie odmówię. W języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa i najsprawiedliwsze ustawy, zaś Warszawa stanie się stolicą Stanów Zjednoczonych Europy.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.