Są ludzie, którzy brzydzą się pieniędzy. Nie mogą ich całkiem odrzucić, bo są niezbędne do życia. Trochę to tak, jak z defekacją. Znakomita większość ludzi ekskrementów się brzydzi, a jednak podetrzeć się trzeba. Owszem, można zmienić styl życia na taki, że pieniądze nie będą niezbędne, ale to tak, jakby chodzić z obsrana dupą.
Tuuu, tu tu tu tu tu tuuu, tu tu tu. Ti di ti di ti di ti diii, di di diii... Six fifteen. Tuuu.... Trąby.... Ti di ... Smyczki.... Six seventeen. Ech, te nowoczesne budziki. Zamiast zasnąć czekam na nineteen. Od dwóch talerzy w budzikach z pierwszej połowy XX wieku po sekcję dętą orkiestry na przemian z siedząca niżej smyczkową. I zirytowana zegarynka po łagodną panią poliglotkę. Taki intrygujący głos. Aż nie chce się przy niej zasypiać. A jak działa na kobiety?
Gdy jesteś samotny, gdy możesz pozwolić sobie na większe od innych zaangażowanie, gdy nie hamuje cię codzienność, gdy przyziemność możesz zignorować, to jest szansa na to, że zbudujesz coś wspaniałego. Jeśli nie popadniesz w szaleństwo radykalizmu. Samotność to świetny grunt dla radykalizmu.
Niespecjalnie chciałbym być młodszy, bo pamiętam, o ile głupszy byłem. Zasmucająca trochę jest jednak świadomość, że za jakiś czas będę tak myślał o sobie teraźniejszym. Bo ta "mądrość" jest tylko relatywna i doraźna. Pocieszające jest jednak to, że mimo wszystko jest progres.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.