Ponoć wielkim osiągnięciem naszej lokalnej, powojennej wersji komuny była likwidacja analfabetyzmu. Brzmi sensownie, zupełnie jak aktualna reforma sądownictwa. A w praktyce widzimy dopiero teraz owoce tego postępu. Ponoć nazywa się to analfabetyzm funkcjonalny.
Durnie pozostali durniami, mnożyli się na potęgę i mnożą nadal, tyle tylko, że teraz umieją czytać, a co najgorsze - wydaje im się, że umieją też pisać. W czasach, kiedy tylko mówili, mogli być jedynie gawędziarzami w gronie swoich znajomych, a teraz, w czasach mediów, dzielą się swoimi oralnymi wypróżnieniami ze światem, pisząc (bo wydaje im się, że potrafią) i mówiąc (bo wydają się sobie krasomówcami). Jako i ja czynię. Wszyscy (tak zakładam, bo nieomylność to tylko idea) popełniamy błędy, ja także, ale - do kurwy nędzy - ja nie zarabiam językiem na życie!
Gdzieś, kiedyś czytałem, że około 40% Polaków nie rozumie tego, co czyta. Wtedy mnie to zaskoczyło, teraz już nie, bo ci sami ludzie zaczęli pisać i mówić. A spokojnie można założyć, że skoro nie rozumieją, co słyszą i czytają, to piszą z równą biegłością. Zanikł wstyd przed pokazaniem Urbi et Orbi, że jestem niekompetentnym ignorantem, ćwierćinteligentem, który nie zna znaczenia słów, których używa. Ważne, żeby coś pokazać. Pół biedy, jeśli to jest dupa, cycki, czy środkowy palec, gorzej, kiedy są to słowa, bo one trafiają do moich oczu lub uszu. A to boli, takie wtykanie komuś czegokolwiek do oka lub ucha jest groźne - nie wystarczy już mieć twardą dupę.
Dobra zmiana, po tym, jak zrobiła czystkę w mediach, publicznych wtedy jeszcze, dała ogłoszenie o naborze na „stanowisko dziennikarza”. Nie szukali dziennikarzy, tylko osób na stanowisko dziennikarza. I one teraz - te osoby - zawodowo używają języka, którego powinny używać jedynie do zaklejania kopert. Nowe pokolenie. Brajan z Poznania (ciekawe, czy ma siostrę Dżesikę?), pełniący obowiązki reportera, opowiadając wczoraj w TVPiS_Info o maseczkach sprowadzonych z Chin, stwierdził, że „w taki sposób uniezależniamy się od naszych zagranicznych sąsiadów”. Jakie państwa niezagraniczne mógł mieć na myśli, kiedy dodawał ten przymiotnik? Państwa Kowalskich, Państwa Młodych? W końcu państwo to państwo. A z Chinami to sąsiadujemy, czy nie? Jak mawia mieszkający w Krakowie sąsiad mego znajomego z Suwałk: to możliwa, choć futurystyczna przyszłość, ale nadal nie teraźniejszość. A może, cytując inną perełkę z tej samej telewizji: „wyszedł na przekór oczekiwaniom” widzów? Chiny - wiadomo - zrozumiałe, takie miejsce, gdzie produkują mojego iPhone`a, za to „uniezależniamy” to trochę trudne słowo, więc całość musi być prawdziwa, bo pan tak mądrze mówi.
Marudzę tak, a często to bywa zwyczajnie zabawne, wtedy parskam śmiechem sam do siebie, albo zmusza do refleksji, wtedy mam pretekst do przelania swoich frustracji na elektroniczny nośnik informacji. Albo jedno i drugie omal jednocześnie. Taki bodziec+.
Mamy Święta Wielkanocne, czyli Święto Zmartwychwstania Pańskiego, to niech będzie i świątecznie. Ta sama telewizja, jakaś młoda pani: „sugestywna i piękna droga krzyżowa”. Jakby ktoś nie wiedział - droga krzyżowa to głównie opis tego, jak skazany na śmierć Jezus z Nazaretu wędruje na miejsce ukrzyżowania. Jest słaby, pewnie z upływu krwi, bo na głowie ma zwinięty w wianuszek drut kolczasty, upada, podnosi się, targa dalej ciężki krzyż, upada znowu i później raz jeszcze. To z pewnością musi być „piękne”! Szczególnie kiedy jest sugestywne.
W gruncie rzeczy to bardzo ludzkie - jeszcze kilka wieków temu publiczne egzekucje były świetną rozrywką ludu. Chrześcijaństwo - religia, która swoim symbolem uczyniła figurkę przybitego do krzyża człowieka* - ma długą tradycję gloryfikowania nurzania się w cierpieniu, torturowaniu, zabijaniu i innych przedrenesansowych, niehumanitarnych zachowaniach. Powszechnie znane wspaniałe dokonania Świętej Inkwizycji, mniej powszechnie znane tortury stosowane przez Matkę Teresę z Kalkuty to tylko wierzchołek góry okrucieństwa, jaką ma w swojej historii Chrześcijaństwo. Czy teraz może dziwić opisanie „męki pańskiej” słowem - piękna? Nie, czyli pani używa właściwych słów, a ja się mylę.
* Sprytnie, bo sam krzyż to symbol używany przez wiele kultur na długo przed powstaniem Chrześcijaństwa. Trzeba się jakoś wyróżnić. Ciekawe, czemu ryba się nie przyjęła?
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.