M.E. Thomas - Wyznania socjopatki. Życie w ukryciu

M.E. Thomas - Wyznania socjopatki. Życie w ukryciu

napisał: Urodzony Bluźnierca
dnia 13.03.2021

Autorka po kilkunastu już chyba stronach włączyła w mojej głowie tryb podejrzliwości. Skoro jedną z istotnych cech socjopatów jest skłonność do manipulowania ludźmi, oczarowywania ich za pomocą fałszywego obrazu samego siebie, to czyż sama będąc socjopatką, miałaby tego nie robić w książce? Oszukanie tak wielu ludzi - jakaż piękna perspektywa.

Ta podejrzliwość pozostała przez całą lekturę, jak starsza siostra pilnująca mojej naturalnej, podatnej na nadużycia ufności, aby nie zrobiła głupstwa i siedziała cicho. Chyba nie do końca to się udało, bo w gruncie rzeczy polubiłem bohaterkę - autorkę. Taki zresztą był ewidentnie zamysł tej książki. Oswoić ludzi z tą innością, zdjąć piętno, dać szansę zrozumienia. Zamysł przeprowadzony udatnie, przynajmniej na mnie. Świetna autoanaliza podparta wiedzą o innych ludziach identyfikujących się jako socjopaci lub tylko podejrzewających siebie o socjopatię. Tę wiedzę ma autorka książki od społeczności, która utworzyła się wokół bloga, który od lat prowadzi. Bloga oczywiście o socjopatii.

Świetnie mi się ją czytało, bez względu na to, czy to, co napisała, jest prawdą, czy kreacją i manipulacją. Zgrabne to wszystko, wiarygodne, przekonujące. A przy okazji z pewnością dające sporo wiedzy i często skłaniające do refleksji. Taką najbardziej nabrzmiałą konkluzją jest choćby sugestia, że socjopaci są wszędzie wokół nas. Tylko czy jest to bardziej przerażające niż to, że w naszych ustach, jelitach i reszcie naszego organizmu żyje jakieś dwa kilogramy bakterii? Ot, i jedno i drugie to po prostu natura.

Z socjopatią, psychopatią i z wieloma innymi tzw. zaburzeniami osobowości jest pewien problem diagnostyczny. Trudno o jednoznaczny test, który trwale zaaprobowałaby większość środowiska psychiatrycznego. Odniosłem wrażenie, że godzą się na pewne kryteria właściwie tylko dlatego, że nie potrafią wykoncypować lepszych. Inna sprawa to kwestia płynności, nie ma radykalnego cięcia pomiędzy „zaburzony” i „zdrowy”. Pomiędzy tymi dwoma stanami są wszyscy inni ludzie. Większość ludzi. Myślicie, że nie jesteście w najmniejszym stopniu zaburzeni? Phi - już samo takie mniemanie to zaburzenie.

W czasie tej lektury miałem podobne wrażenie, jak w czasie czytania innych książek opisujących zaburzenia osobowości, czy choroby psychiczne (jak choćby schizofrenia) - odnajdowałem tam swoje własne cechy, ot choćby niewinne:

”Prawda jest tak, że nienawidzę niezobowiązujących pogawędek. Jeszcze mniej niż innych obchodzi mnie twoje ośmiomiesięczne dziecko i jego skoki rozwojowe albo twoja wycieczka do Colorado w zeszłym miesiącu.”

Z pewnością nie jestem hipochondrykiem, więc wynika to po części z tego, co napisałem wcześniej, a po części z tego, że z tymi zjawiskami jest jak z horoskopami - każdy znajdzie coś dla siebie, bez względu na chorobę i znak zodiaku.

Sociopath?

Autorka twierdzi, że wiele wysiłku i czasu poświęciła na autoanalizę, dzięki czemu może być, przynajmniej wobec siebie i w książce, szczera i lepiej zrozumieć siebie, czy innych socjopatów. Mnie przekonała. Czy warto tę książkę przeczytać? Na pewno, jeśli rzeczywiście chcemy lepiej rozumieć innych ludzi i wyjrzeć trochę z prymitywnej zaściankowości umysłu takiego choćby, jak mój. Bo socjopatia to „wielki świat”. Świat prawników, rekinów finansjery, „wilków z Wall Street”, korporacyjnych szych, w których to środowiskach, wg autorki, odsetek socjopatów jest znacznie większy, niż w ogólnej populacji.

Książka niesie też nadzieję dla tych, którzy nie potrafią uwolnić się od niepokoju, czy nawet strachu, bo zdaje im się, że ktoś im bliski, choćby własne dziecko czasami zachowuje się jak psychopata. Wg autorki genetyczne predyspozycje i fizjologiczne uwarunkowania nie determinują, czy ktoś w dorosłym życiu będzie postępował jak socjopata, czy psychopata, który kończy w więzieniu. Ludzi da się kształtować. Uhm. Kiedy są dziećmi. Poza tym cechy psychopatyczne mogą być w wielu okolicznościach bardzo pożądane.

Autorka odwołuje się do wielu badań, których istnienia i prawdziwości nie weryfikowałem. Przyjąłem je w dobrej wierze, bo tak mi było wygodniej i choć czasami nie zgadzałem się z jej wnioskami, to w zasadzie miały sens i tworzyły zgrabną, zwartą i konsekwentnie logiczną teorię. Ciekaw jestem, co na temat powiedziałby psychiatra, jednak bez względu na jego ocenę ta teoria wydaje się pożyteczna i pozytywna.


Wydawnictwo: Znak
Tłumaczenie: Małgorzata Kafel
Tytuł oryginału: Confessions of a Sociopath. A Life Spent Hiding in Plain Sight


Tagi


Nieśmiało zachęcam:

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo złośliwie pochwal, jakkolwiek skomentuj.

Komentarze


Więcej do czytania:


Kanał RSS

Cytuję losowo


[...] zaczął się zastanawiać, jak to było, kiedy miał tylko swoje myśli i nic więcej. Człowiek, który wpadł w język, mógł już tylko tasować zatłuszczoną talię kilku tysięcy słów, z której korzystały wcześniej miliony ludzi.
Edward St Aubyn
Mleko matki
cytatów wszystkich całe mnóstwo →

O blogu


Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.

O blogu

Pokategoryzowałem