Agnieszka Osiecka - Rozmowy w tańcu

Agnieszka Osiecka - Rozmowy w tańcu

napisał: Urodzony Bluźnierca
dnia 22.01.2021

Przytrafiło mi się właśnie niechcący przeczytać książkę Agnieszki Osieckiej. Nie, żebym był fanem Osieckiej, choć doceniam dorobek i lubię niektóre piosenki i piosneczki. Poezja nigdy do mnie nie docierała, a jedyne wierszowanie, jakie rozumiałem, napisał Norwid. C.K. Norwid. Tańczyć też nie lubię i nie umiem — wyznaję zasadę wyartykułowaną przez Andrzeja Poniedzielskiego - „jeśli muzyka to mowa ciała, to moje ciało milczy”. A tu proszę: „Rozmowy w tańcu”.

Dlaczego niechcący? Otóż dni temu kilka, po wielu godzinach pracy przy komputerze, zdecydowałem się na jakieś ćwiczenia, które odciążą moje plecy. Dbam o siebie, więc ćwiczę. Wygiąłem się na oparciu fotela, łeb zadarłszy, ręce za głowę założyłem, oczami na boki poruszałem. Poćwiczone.

Mimowolnie wzrokiem omiotłem półkę z książkami. Tak półka, jak i książki były już tutaj, kiedy zaanektowałem to domowe biuro. Nie wiem, skąd się wzięły, pewnie luba ma je kupiła, dostała albo ukradła, a może były tu zawsze. Tak czy inaczej, wzrok mój zatrzymał się na grzbiecie książki będącej przedmiotem tego tekstu. Wiem nawet dlaczego. Dlategoż to, że, także niechcący, obejrzałem niedawno kilka odcinków serialu o Osieckiej, wiec połączenie nerwowe z etykietką „Osiecka” jest świeże i chwilowo mocno utrwalone.

Półka z książkami

Seans ten nie był doświadczeniem, które chciałbym częściej powtarzać - zbyt wiele emocji wzbudziło, a ja nadal trochę się emocji boję. Był żal („Ależ to strata czasu.”) i żałość („Jakie to żałosne.”), śmiech („Kto włożył postaciom w usta współczesne słowa? Może ta sama osoba, która przeniosła do lat 50. XX wieku współczesną młodzież?”) i osłupienie („Czy to realizowali studenci drugiego roku filmówki na semestralnym egzaminie poprawkowym?”), a więc cała plejada doznań. Aż ręce opadły pod ich ciężarem.

Wracamy do ksiazki - wyjąłem z półki, przeczytałem stronę, drugą, trzecią, … jedenastą. Cholera, ja ją czytam przecież! Mimo zaskoczenia nie dałem się zbić z tropu i z czynności tej nie zrezygnowałem przez kolejne dni. Osiecka w książce to zupełnie inna osoba, niż ta w serialu. Inteligentna, spostrzegawcza, używająca ładnego, ale nie egzaltowanego języka. Zwyczajnie chciało mi się jej „słuchać”, bo to ciekawa osoba. Pierwsze odczucie: gdyby zastosować muzyczne porównanie, to książka jest przystępnym jazzem, a serial takim disco-polo-osiecko. A disco-polo lubię tak samo, jak taniec.

„Rozmowy w tańcu” to długaśny wywiad, który „Ona” przeprowadza z „Ja”. Dokładnie przestudiowałem wszelkie strony pomiędzy okładkami a treścią i nie znalazłem informacji, kto ten wywiad przeprowadził, zakładam więc, że to autorka z bohaterką. Wskazuje na to też kilkakrotnie przez Osiecką wspominane poczucie własnej dwoistości. Uczciwe to. Prawdziwie interesujący ludzie nigdy nie są prości. A nawet ci nudni prostacy nie są tak naprawdę jednorodni i jednopłaszczyznowi. Może są płytcy, ale i tak mają warstwy i zwichrowania.

To książka wspomnieniowa, bez żelaznej chronologii, za to okraszona refleksjami kobiety z początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku, czyli początku „transformacji”. Wraca pamięcią do lat dziecięcych i szczenięcych, a dorosłość widzimy już przez pryzmat historyjek o ludziach, których spotkała, z którymi pracowała, bądź którzy w jakiś sposób byli z nią związani, byli ważni lub aż tak nieistotni, że zapisali się w pamięci. Sporo o własnej i cudzej twórczości, o tworzeniu i o tworach samych. A wszystkie słowa poutykane pomiędzy fotografiami autorstwa Osieckiej, Zofii Nasierowskiej, Kacpra Lisowskiego i Krzysztofa Wójcika. Albo odwrotnie.

Spokojne te rozmowy, takie niezwyczajnie dziś refleksyjne. Ciche jakby, stonowane, a jednak przyciągające uwagę. Pisane niby trzydzieści lat temu, a chwilami refleksje jakby zupełnie współczesne:

„A najgorsze jest to przerywanie innym. To jest jakaś plaga, jakaś epidemia! Co drugi Polak nie daje skończyć zdania. Starasz się coś tam sformułować jak najkrócej, podczołgując się właśnie do pointy, i w tym dokładnie momencie ten znerwicowany bubek przerywa ci kolejną falą paplaniny. W dodatku strasznie głośno!”

Po tym cytacie wypada skończyć, jak Tadeusz Mazowiecki, premier, mrr, mrr:

„Mazowiecki jest jeszcze na tyle sprytny, że zostawia na końcu zdania jakieś takie «mrr, mrr» - jakby na zakładkę: wie, że mu przerwą, więc po co w końcówce dawać coś istotnego.”


Wydawnictwo: Tenten


Tagi


Nieśmiało zachęcam:

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo złośliwie pochwal, jakkolwiek skomentuj.

Komentarze


Więcej do czytania:


Kanał RSS

Cytuję losowo


[...] nijak nie mogłem nigdy przywyknąć do tego, że bezinteresowna wrogość jest cechą wrodzoną mojego narodu.
Wojciech Kuczok
Klapki (z zielonymi motylkami)
Ze zbioru "Obscenariusz. Wypisy z ksiąg nieczystych"
cytatów wszystkich całe mnóstwo →

O blogu


Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.

O blogu

Pokategoryzowałem