Historia to podwójnie egzotyczna, dla - jak sądzę - większości czytelników. Dla niektórych nawet potrójnie. Po pierwsze, najoczywistsze - miejscem akcji jest Azja, a dokładnie Indie i Singapur. Po drugie - miejscem akcji jest Polska, a konkretnie schyłek PRL-u, czyli lata osiemdziesiąte XX wieku. Po trzecie - rzecz dzieje się w środowisku przemytników. Szumnie to brzmi, a tak naprawdę, to mówimy o dzieciakach, którym przyszło wchodzić w dorosłość w tym dziwnym czasie. I dorastali.
Bohaterowie to dokładnie moje pokolenie, mogliby być moimi kolegami ze starszej klasy. Dwaj kumple. Janek - spryciarz ze smykałką do interesów, szybko liczący w pamięci, trochę cwaniaczek, potrafiący swoim osobistym urokiem zjednywać sobie ludzi. Radek to introwertyk, refleksyjny marzyciel. Skąd przyjaźń pomiędzy tak różnymi osobowościami? Któż to wie? To właśnie wtedy, kiedy mamy naście lat rodzą się takie przyjaźnie. Tak po prostu. Znam człowieka, który uważa, że nie ma prawdziwej przyjaźni, która nie wykiełkowała w dzieciństwie.
Początek lat osiemdziesiątych to puste półki sklepowe, pełne jedynie symbolicznego już - octu, chwilami nie było niczego, a na pewno nie w takim stopniu, aby zaspokoić potrzeby wszystkich. Kombinowanie, a nie mam tu na myśli zwykłego złodziejstwa w zakładach pracy, było codziennością. Każdy to kombinował w mniejszym, czy większym stopniu, aby przeżyć, aby polepszyć swoją sytuację, albo dlatego, że inni tak robili. Oni robili to lepiej. Na początku drobny handel, często na poły legalny, towarami z NRD czy Czechosłowacji. Sam pojechałem na kolonie na Węgry, z torbą ręczników frote, bo to wtedy się ponoć opłacało. Bliżej mi jednak mentalnie do Radka niż Janka, wiec po przyjeździe nie bardzo wiedziałem, co mam z nimi zrobić. Janek znalazłby sposób, ustalił dobrą cenę, wytargował coś i zamiast przejeść, kupiłby coś, co sprzedałby później w Polsce z zyskiem. Ani Radek, ani ja, sami byśmy z tym nie poradzili. Ja nie miałem u boku Janka, więc ledwie się tych ręczników pozbyłem. Bez zysku pewnie.
Zaczynali do różnego rodzaju drobiazgów pożądanych w różnych krajach tzw. bloku wschodniego. Ja znam to tylko z opowieści, bom prawie z głębokiej prowincji ściany wschodniej. Kwestia prowincjonalności też nie jest taka jednoznaczna. Bohaterowie powieści żyją w Szczecinie, z mego punktu widzenia w dużym, portowym, „zachodnim” mieście, a po przyjeździe do Warszawy, któryś z nich poczuł się, jakby przyjechał z prowincji. Jak to punkt widzenia zależy od miejsca urodzenia.
Nie wystarczyło im jednak to, że mają blisko do granicy. Handelek z „zaprzyjaźnionymi” socjalistycznymi narodami to był tylko punkt wyjścia do czegoś większego, do handlu ze wschodem. Takim nie całkiem zaprzyjaźnionym, choć i nie wrogim, kapitalistycznym, zgniłym zachodem. Od marmurkowych dżinsów przeszli do przemycania elektroniki (tak, magnetowidy i kamery to wtedy była prawdziwa, topowa elektronika) i więcej, ale o tym nie napiszę, aby nie streszczać fabuły.
Choćbym jednak ją streścił, to książka nadal byłaby ciekawa. Realia i opisy orientu są nienachalną otoczką fabuły. Zakładam, że są bliskie tamtej rzeczywistości, bo autor jest reportażystą, sam wiele podróżował, a do tego wykonał olbrzymią pracę, przygotowując się do napisanie książki. Mam tu na myśli także samą przestępczą historię, nie tylko kulturę i miejsca. Całość całkiem zgrabnie skomponowana, rzeczywiście tworzy powieść, a nie coś na kształt paradokumentu. Zmienna narracja, najczęściej, ale nie tylko, pierwszoosobowa, bez oznaczania, kto opowiada i komu, może na początku wprowadzać nieco chaosu, ale szybko zaczynamy się z tym oswajać i wsiąkamy w samą fabułę.
Ważne są też drobiazgi, przewijające się przez całość. A to epizodyczna właściwie postać dziewczyny, nastoletniej miłości z wiszącą do samego końca w powietrzu tajemnicą. A to niedopowiedzenia pomiędzy kumplami. Alinearność i lekko zaburzona chronologia opowieści bardzo mi pasowała. Samych bohaterów poznajemy powoli, po kawałku, układamy ich z tych drobiazgów, aby za chwilę nieco zmienić to, co ułożyliśmy i widzieć ich innymi ludźmi. Całościowy obraz powstaje dopiero na koniec.
Podsumowując. Bliscy, bardzo polscy, a jednak inni od nas bohaterowie, egzotyczne otoczenie i proceder, którym się parają, to świetna mieszanka.
Książka będzie do kupienia 17.06.2020. Ja miałem przyjemność przeczytać ją wcześniej dzięki uprzejmości wydawcy - Marginesom, za co bardzo dziękuję.
Wydawnictwo: Marginesy
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.