Tyczymy gazociąg, który ma być robiony między blokami na osiedlu. Łażę ze szkicownikiem i tyczką po trawnikach i wbijam drewniane paliki. Z klatki wychodzi kilka dziewczynek, tak 8-12 lat. Jedna mnie zagaduje.
- Proszę pana, proszę pana, a dlaczego pan to robi?
Nie mam czasu ani chęci na pogaduszki, chcę ją zbyć, więc odpowiadam:
- Bo mi za to płacą.
Sekunda napięcia i konsternacja, na którą liczyłem. Niestety tylko sekunda, może nawet mniej.
- A dużo? I tylko za to?
Szukam w głowie błyskotliwej odpowiedzi, która sprawi, że dziewczynka sobie pójdzie. Jak niepyszna. Szukam, szukam, a tu pustka. Auć!
- Przepraszam, ale nie mam czasu na rozmowę. - poddałem się i żałośnie uciekłem do powagi dorosłości i kultury. Podziałało, ale i tak pozostało wrażenie porażki.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.