Zbigniew Kruszyński - Kurator

Zbigniew Kruszyński - Kurator

napisał: Urodzony Bluźnierca
dnia 17.03.2019

Zachwycił mnie język tej powieści. Jakież mam szczęście — trafiłem na kolejnego utalentowanego autora. Może to wstyd, że poznaję go dopiero teraz, a debiutantem nie jest, ale nie zamierzam się wstydzić. Pozostanę bezwstydny, podobnie, jak niektóre postacie pojawiające się na chwilę w tej książce.

Zacytuję fragment opisu, opinii z okładki:

”Pięćdziesięcioletni mężczyzna kupuje sobie towarzystwo młodych kobiet. Aż [...]”

„Bohater tej powieści sponsoruje internetowe dziewki, płaci za seks, lecz [...]”

Sam z siebie nie napisałbym czegoś takiego, bo uznałbym to zbyt wiele fabuły zdradzające, za bardzo treściwe, konkretne, szczegółowe, za spoiler, jak się teraz mówi. Skoro to jednak jest na okładce, to i tak już się stało.

Książka może jednak rozczarować tych, którzy zbyt dosłownie potraktują te okładkowe anonse i kupią ją, spodziewając się pikantnych opisów wyuzdanego seksu. Seks jest, ale mocno umotywowany fabułą i opisany w tak delikatny sposób, że rozczaruje amatorów literackich figli w łóżku, czy gdziekolwiek indziej. Opisy seksu są równie atrakcyjne, co opisy kucharzenia, czy spacerów. Bez krzty ironii z mojej strony. Opisy wszystkich trzech działań po prostu są atrakcyjne.

Przypomniało mi się, jak w latach dziewięćdziesiątych poszedłem do kina na „Wielkie żarcie”. Żarł Marstroianni z trzema kolegami. Film na plakatach był reklamowany jako kipiący seksem i rozwiązłością; dekadencja w pełnej krasie. I dzięki temu sala kinowa była, jeśli dobrze pamiętam, pełna. Na początku. Do napisów końcowych zostały bodajże dwie osoby. Włączając mnie. Nie porównuję tu tego filmu z książką Kruszyńskiego, po prostu wyobraziłem sobie wrażenia, jakich doznałby czytelnik książek z cyklu „Greya twarzy pińcet” czy ile ich było, albo nawet koneser Henry’ego Millera i jego „Zwrotników”. I stąd skojarzenie z seansem filmowym sprzed ponad trzydziestu lat.

To niebanalna historia mężczyzny, a nawet człowieka. Bez wielkich tajemnic z przeszłości, za to z trudną, jak się okazuje teraźniejszością. Refleksyjnego i autorefleksyjnego. Wydawałoby, że silnego, twardego doświadczeniem codzienności przeżytych lat. Warto go poznać lepiej.

To opowieść o samotności i beznadziei. A jednocześnie o dojrzałości, odpowiedzialności, a może nawet o miłości, jak napisano na ostatniej stronie okładki:

”Bohater tej powieści sponsoruje internetowe dziewki, płaci za seks, lecz nadziewa się na miłość.” - Marek Bieńczyk.


Wydawnictwo: W.A.B.


Tagi


Nieśmiało zachęcam:

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo złośliwie pochwal, jakkolwiek skomentuj.

Komentarze


Więcej do czytania:


Kanał RSS

Cytuję losowo


Obserwacja, że kiepska wiedza dostarcza więcej poczucia pewności niż wiedza rzetelna, jest statystycznie prawdziwa.
Andrzej Koraszewski
cytatów wszystkich całe mnóstwo →

O blogu


Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.

O blogu

Pokategoryzowałem