Mam na fajsbuku takiego znajomego, który cierpi chyba na zaburzenie kompulsywno — obsesyjne objawiające się falami udostępnień różnych memów, linków i własnych zdaje się złotych myśli związanych z jego strachami i objawieniami wielkich światowych koniunkcji. Śledzi i przekazuje dalej doniesienia o chemtrails, rządowych spiskach, oszustwach Big Pharmy, manipulacjach międzynarodowych korporacji, Żydów, religijnych zmowach, tajemnicach Iluminatów. Zasadniczo jest wyzwolony i antysystemowy. Bez ironii to ostatnie zdanie napisałem. Nie widziałem jedynie nigdy nic o płaskiej Ziemi. Jeszcze?
Większość, znakomita większość tego, co się dzięki niemu pojawia u mnie na fejsbuku, to śmieci. Często jednak śmieszne — bawią mnie takie bzdury. A czasami trafi się jakaś perełka, diament rzec by można nawet.
Taka właśnie okazała się informacja o organizacji protestu przeciwko satanizacji Polski. Cel szczytny, ktoś ratować nas musi. Pojawiło mi się jednak w głowie pytanie, czy Jezus, co królem Polski już ponoć jest i Matka Boska Częstochowska, albo jakaś inna, bo jest ich przecież bez liku, są tacy słabi i nie obronią kraju naszego katolickiego przed diabelskimi zakusami? Jakże to tak?! Czegoś pewnie nie wiem. Nic to. „Szczęść Boże! I do boju!”.
Satanizacja ta, a konkretnie „ODDANIE POLSKI SZATANOWI” (napisane wersalikami budzi jeszcze większego stracha) przez jakąś przybłędę z Bałkanów miała się odbyć w Toruniu (!) i to częściowo za publiczne pieniądze. Mistrzynią ceremonii miała być Marina Abramović, tzw. performerka, czyli artystka, co to konkretnego talentu nie ma, ale potrafi wzbudzić zainteresowanie robiąc różne kontrowersyjne dziwactwa. Nigdy wcześniej o niej nie słyszałem, ale teraz już wiem, że kobieta jest uznana w świecie sztuki i jej wystawa w Centrum Sztuki Współczesnej (CSW) to osiągnięcie. To, co robi, a raczej to, z jakiego powodu to robi, jest niejednoznaczne nawet wśród krytyków sztuki, ale światowe uznanie ma.
A co robi? Przede wszystkim ma konszachty z czołowymi światowymi satanistami, takimi, jak Alister Crowley, autor Biblii Szatana. Wiem to z linków dołączonych do wezwania na protest. Z innych źródeł wiem też, że od początku swojej kariery szokuje, maltretując samą siebie, że zacytuję za Wikipedią: „eksperymenty związane z bólem, obrzydzeniem, reakcjami ciała na ingerencje fizyczne – akcje artystyczne, podczas których artystka dochodziła do granic wytrzymałości fizycznych i psychicznych. Na przykład akcja zatytułowana Art Must Be Beautiful/Artist Must Be Beautiful (1975) polegała na czesaniu włosów, aż do utworzenia krwawiącej rany na głowie”. Sprawdziło się, ludzie za takie rzeczy ciągle płacą, a kobieta utrzymuje się z tego od ponad trzydziestu lat.
Krucjata Różańcowa za Ojczyznę dostrzegła w tym jednak straszliwe zagrożenie i apelowała o spotkanie i wspólną modlitwę pod wejściem na wystawę. Tu też mam dysonans poznawczy. Czy modlitwa bliżej celu, przez megafon, ma większą moc, bardziej diabłu dopieprzy? Z domu by nie zadziałała? Toż Bóg jest wszędzie i wszystko słyszy i widzi. Trzeba mu na to zwracać uwagę wznosząc modły? Czy nie ma w tym jakiejś pychy, że wiemy lepiej od Boga, co ma czynić? I modląc się pouczamy go, choć w dość delikatny sposób, bo to tylko prośby i błagania przecież. Jakaś jednak arogancja mi w tym pobrzmiewa.
W każdym razie zmówili się i spotkali pod CSW, pokrzyczeli przez megafon, co zdaje się było jakąś formą modlitwy, czy egzorcyzmów, pozaczepiali ludzi, którzy przyszli wystawę obejrzeć i dopięli swego. Uratowali Ojczyznę Naszą (racz nam wrócić Panie) przed zakusami szatana. To dzięki nim Pan Ciemności ciągle nie ma rządu większościowego. Właściwie to ma, ale nie bezwzględną większość, więc nie wszystko na szczęście może. No i szatan to raczej polskiej miary, jaki kraj, taki szatan.
Podsumowując: religijni fanatycy zrobili świetną reklamę jakiejś wątpliwej jakości artystce. Nawet ja, ignorant pierwszej wody, dzięki nim już wiem, kim jest. Powiem więcej, gdyby Toruń był bliżej, to pojechałbym na tę jej wystawę. Z czystej przekory. Zachowania tych katolickich fundamentalistów to świetna ilustracja książki, którą właśnie skończyłem: „Duchowe życie mózgu”.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.