Skromny wikariusz na Podhalu, pracowity i lojalny sekretarz arcybiskupa krakowskiego Karola Wojtyły, osobisty sekretarz papieża Jana Pawła II, biskup, kardynał, a także — człowiek kreujący się na kustosza pamięci świętego Karola Wojtyły. Pozornie wszystko się zgadza, tyle tylko, że to jedynie fasada. Stanisław Dziwisz ma jeszcze co najmniej jedno oblicze. Trudno je dostrzec, bo obowiązuje dyskrecja. Omerta — jak się przyjęło tę specyficzną dyskrecję w kościele rzymskokatolickim od jakiegoś czasu określać.
Słyszeliście z pewnością o teoriach spiskowych związanych ze szczepionkami. O Billu Gatesie i jego chipach do kontrolowania ludzi. Totalne bzdury, co? Mnie też się tak zdawało. Zdawało, zdawało, zdawało...
Zło fascynuje, przyciąga. Dlaczego? Bo jest tak odległe od nas? Bo ludzie, którzy czynią zło, są tak od nas różni? Czy tak nam się wydaje, czy szukamy potwierdzenia, że jesteśmy lepszymi ludźmi, że my nigdy czegoś takiego nie zrobilibyśmy? Nie jesteśmy „zdolni” do czynienia takiego zła? Hmm, a jak ma się do tego podtytuł tej książki: „Kobiety Mansona i banalność zła”?
Wszyscy umrzemy - ot, jedna z prawd, które swoją banalnością irytowały Christophera Hitchensa. Nic dziwnego - jego błyskotliwy umysł musiał się wzdrygać na takie oczywistości. A ja i tak pozwolę sobie na co najmniej jeszcze jeden banał. Hitchensa to już nie poruszy, bo nie żyje. A gdyby nawet żył, to kimże ja jestem, aby taka postać zwróciła na mnie uwagę?
Porażająca szczerość emanuje z kart tej książki. To oczywiście moje subiektywne odczucie, ale nie doświadczam go często, więc wydaje mi się istotne. Szczerość jako taka nie wydaje się niczym wyjątkowym dla osób mi podobnych - naiwniaków zakładających na starcie znajomości, że ludzie są uczciwi. Moja literacka „znajomość” z profesorem Obirkiem od tej właśnie książki się zaczyna, więc ta uczciwość powinna być naturalna, zwyczajna, niezauważalna. A jednak bardzo szybko uświadomiłem sobie, jak często i jak silnie to wrażenie wyjątkowej szczerości się we mnie pojawia.
Światłych i mądrych Polsce nie odmówię. W języku polskim będą głoszone najmądrzejsze prawa i najsprawiedliwsze ustawy, zaś Warszawa stanie się stolicą Stanów Zjednoczonych Europy.
[...] – polska prawnik specjalizująca się w zakresie prawa gospodarczego publicznego, nauczycielka akademicka, doktor habilitowany nauk prawnych, w latach 2007–2011 członek Trybunału Stanu, poseł na Sejm VII i VIII kadencji, członek Krajowej Rady Sądownictwa w latach 2011–2019, sędzia Trybunału Konstytucyjnego z kadencją od 5 grudnia 2019.*
Przeczytałem tę powieść dawno temu - tydzień, dwa, miesiąc, a może i dwa. Nie pamiętam. Im człowiek starszy, tym łatwiej czas zwodzi jego pamięć. Powinienem był napisać o niej od razu, na świeżo, bo warta jest tego, by głosić jej wielkość. Nie wiedziałem jednak, jak zrobić to wystarczająco dobrze. Nadal nie wiem, ale co tam…
Chciałoby się napisać, że tytuł mówi wszystko, ale to nieprawda. To książka mówi wszystko, a tytuł tylko sygnalizuje. Nie, książka też nie mówi wszystkiego, bo jest za krótka, a jej autor to taktowny, kulturalny człowiek, który nie daje się ponieść i nie pozwala sobie na dosadność czy przesadę. A mógłby.
Nie nadaję się chyba na spotkania w ośrodkach kultury, a takim zdaje się być ełcka biblioteka. Nie nadaję się, bo mam oczekiwania. Poszedłem tam z zamiarem zadania tylko jedynego pytania i czekałem na moment, kiedy prowadząca ogłosi czas na pytania z sali, bądź spyta, czy są jakieś pytania. Nie doczekałem się. Owszem, ludzie pytali, czy raczej wtrącali swoje trzy grosze w postaci różnych historyjek, ale robili to, przerywając zaproszonym prelegentom, dyskutantom, wchodząc im w słowo, zwyczajnie drąc gębę gdzieś z sali. Ale na boga i kurwę nędzę, toż to spotkanie ludzi na poziomie, nie jesteśmy w telewizji! Trochę kultury! Ładnie proszę.
Ponoć ryba psuje się od głowy. Wyobraźcie sobie, jak musi wyglądać ta głowa, jeśli ciało jest już zepsute do szpiku ości, gnijące i rozpadające się. Nie musicie sobie wyobrażać, wystarczy, że przeczytacie, jak Matel opisuje Watykan - głowę kościoła katolickiego, którego ciało - kler, od lat na całym świecie bezwstydnie zepsuciem wionie.
Niezły tytuł — żarty z religią w tle, i to religią dość dla mnie egzotyczną. No to kupię. Takie proste? Nie, tak po prawdzie, to nie pamiętam, dlaczego ją kupiłem. Wyjaśnienie z tą egzotyką ma sens. Może jeszcze to, że Islam kojarzy mi się ze smutnymi brodatymi facetami, więc muzułmanka pisząca o religii, do tego żartobliwie, to rzecz intrygująca. Szowinistyczne? Nie sądzę — kobiety na marginesie, to jak w większości monoteistycznych religii — standard.
Doczekaliśmy się emisji filmu Sekielskiego o pedofilach w sutannach. To ważne, że właśnie o tej grupie zawodowej mowa. Owszem, pedofilami są nie tylko księża, ale tylko oni są instytucjonalnie chronieni.
Wykombinowaliśmy sobie tradycyjną (to taka nowa, świecka tradycja) wielkanocną wycieczkę. Długo i szczegółowo rozważaliśmy dokąd pojechać i ten dogłębny namysł przyniósł po dwóch minutach destynację: Rapa. Konkretnie: Piramida w Rapie.
Wracam sobie rankiem wielkosobotnim z zakupów, jadąc jakieś dwadzieścia na godzinę, bo to w końcu zadupie i ludzie łażą po ulicy, jakby to była droga wewnętrzna albo ich podwórko. No i garby co pięćdziesiąt metrów. Toczę się więc, udając, że auto napędza moja siła woli i wtem niespodzianie widzę grupkę sąsiadek.
Mały Język przycupnął obok ojca, zadarł głowę i czekał w napięciu. Duży Język zauważył obecność syna, ale udawał, że trwa w zamyśleniu. Nigdy nie przepuszczał okazji, aby uczyć syna właściwego zachowania: powściągliwości i szacunku dla dorosłych. Po dłuższej chwili spojrzał w dół, wyciągnął rękę i zmierzwił czarne, gęste włosy chłopca.
Mam na fajsbuku takiego znajomego, który cierpi chyba na zaburzenie kompulsywno — obsesyjne objawiające się falami udostępnień różnych memów, linków i własnych zdaje się złotych myśli związanych z jego strachami i objawieniami wielkich światowych koniunkcji. Śledzi i przekazuje dalej doniesienia o chemtrails, rządowych spiskach, oszustwach Big Pharmy, manipulacjach międzynarodowych korporacji, Żydów, religijnych zmowach, tajemnicach Iluminatów. Zasadniczo jest wyzwolony i antysystemowy. Bez ironii to ostatnie zdanie napisałem. Nie widziałem jedynie nigdy nic o płaskiej Ziemi. Jeszcze?
Choć o tym, jak działa mózg wiemy coraz więcej, choć ta wiedza powiększa się w fascynująco szybkim tempie, to najważniejszą informacją, jaką pozyskaliśmy jest wciąż ta, że wiemy o nim tak straszliwie mało.
Jesteśmy ignorantami, ale religia dostarcza błędnych odpowiedzi o naturze świata, zmieniając naszą ignorancję z czynnika stymulującego, skłaniającego do szukania odpowiedzi, w umysłowe lenistwo i zadowalanie się wyjaśnieniami, które przy bliższym oglądzie okazują się nieodmiennie fałszywe.
Andrzej Koraszewski
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.