Wiedza o tym, jak funkcjonuje nasze ciało, nie jest nam potrzebna do życia. Nasze ciało będzie działać bez względu na to, czy będziemy wiedzieli jak, czy też nie. Czyli taka wiedza jest do życia zbędna. Wniosek — nie ma sensu czytać tej książki, jeśli jedynym celem twojego życia jest przeżyć. To błędny wniosek, bo nawet jeśli nie masz zainteresowań i wiedza jest ci potrzebna tylko wtedy, gdy jest użyteczna, to może lepiej, abyś ją przeczytał. Może uchroni cię ona przed konsekwencjami spowodowanymi soczewką kontaktową, która przesunie się w tył oka i dostanie do mózgu?
Nasze ciało potrafi mówić, jednak my najczęściej go nie słuchamy. Czasami dlatego, że go zwyczajnie nie słuchamy, a czasami dlatego, że go nie rozumiemy. Nie wszyscy mają talent do języków. James Hamblin to znakomity tłumacz. Wielonarządowy poliglota, który w tej książce objawia swój lingwistyczny talent lekarza. I pisarza, bo świetnie opowiada też historie ludzi, których dotknęły różne nieprzyjemne przypadłości. To właśnie połączenie: lekarska wiedza, lekkie pióro i bystry umysł sprawia, że nawet ktoś tak ograniczony, jak ja, wydaje się rozumieć wszystko, co wyjaśnia na kartkach tego “podręcznika”. Ludzkie narządy rozmawiały nie tylko ze sobą, ale też przemawiały bezpośrednio do mnie.
Rewelacyjne, a czasem rewolucyjne dla mnie informacje, np. o nawadnianiu, wodzie, sokach, wodzie gazowanej, mleku, izotonikach, i innych napojach. Kilka tytułów “rozdziałów” na zachętę:
Podobało mi się to, że informacje, które były dla mnie nowe, albo kontrowersyjne, albo sprzeczne z moją wiedzą lub intuicją, nie zostały podane w formie mającej mnie oszołomić, zachwycić, szmatławcowo — klickbaitowej. Przedstawiono je spokojnie, z pokorą dla wiedzy, z odniesieniem do źródeł informacji, badań.
Książka wielokrotnie obnażyła moją (ale nie tylko moją, także naukowców czy lekarzy) ignorancję i pseudowiedzę, która okazywała się zbiorem mitów, uprzedzeń, uproszczeń nie tylko na temat ciała, ale na temat ludzi w ogóle. Kulturowych, socjologicznych, psychologicznych.
Gambling swoją książką zmienił mnie. Bo przecież ja to także moje mniemania o różnych sprawach. Zostałem uświadomiony. Bardziej klarowne i silniej umocowane w naukowej wiedzy stały się moje poglądy na temat warzyw, układu odpornościowego, seksualności, płci, diety, probiotyków czy umierania. Nauczyłem się wielu nowych słów, np.: pluripotentny, senescencja, mikcja, halitosis, agnotologia. Z tym „nauczyłem się” to może przesada, poznałem je, a nad zapamiętaniem muszę popracować.
Książka nie jest prawdziwym podręcznikiem, to żart, a jednak uczy. Uczy, aby, i tu użyję słów autora: „spoglądać krytycznym okiem na otaczające nas komunikaty kulturowe i komercyjne, kwestionować normalność i podchodzić sceptycznie do uproszczonych rozwiązań”.
Tłumaczenie: Jacek Konieczny
Wydawnictwo: Marginesy
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.