W drogerii

W drogerii

napisał: Urodzony Bluźnierca
dnia 11.10.2018

Humoreska

Ona, On i didaskalia w roli narratora, czasem chóru rodem z klasycznych dramatów greckich (jaka scena, taki chór).

- I czego tam zaglądasz? To kobiece rzeczy, ty się i tak nie rozumiesz.
- Nudzę się.
- To pomyśl może w końcu.

Aż się wyprostował z zaskoczenia, a to niełatwe w jego wieku i po codziennym wielogodzinnym garbieniu się nad biurkiem. Pomyśl?! To tak, jakby ktoś mu przypomniał, aby oddychał. Choć to miałoby nawet więcej sensu.

- O czym pomyśleć?
- O mnie, wiadomo, że o mnie. Przecież nie o swojej nudzie.
- Myślę o tobie.
- I nudzisz się? To co? Może nudna jestem!?
- Nie, skąd. Popatrz jakie fajne błoto.

Szczerze chciał się podzielić swoim odkryciem. Sklep ze specyfikami mającymi podkreślać, poprawiać, maskować, tworzyć (niepotrzebne skreślić) taką czy inną formę urody. A tu ni stąd ni zowąd puszka z błotem. Żart, obrazoburcza kpina, jak puszki Mazoniego, kontrowersyjny geniusz, jak zupy Warhola?

- Nie zmieniaj tematu. Ja rozumie, że nie mam doktoratów, jak ty, ale żeby tak mi wykształcenie wytykać?
- Chyba brak?
- Jaki brak?
- Wytykać brak wykształcenia.
- Brak wykształcenia też chcesz mi wytykać?
- Nie, tak tylko głupoty gadam, jak zwykle, przecież wiesz.

Odpuścił, bo nie potrzebował więcej niż kilku sekund prób wprawiania dziewczyny w konsternację. Psota taka. Jednostronna, bo konsternacja ani jako słowo, ani jako odczucie nie było jej znane. Pokolenie: jestem ignorantem i jestem z tego dumny.

- Daj bliżej ten koszyk.

Mogłaby po prostu zrobić dwa kroki w jego stronę, ale uznała, że zasłużył na karę. Nie zobaczy tego seksownego ruchu bioder, lekkiego zakołysania piersi, odchylenia głowy uwydatniającego długą, smukłą szyję, stylowego wygięcia dłoni z pachnącym, złaknionym pieszczot wnętrzem nadgarstka. Niech ma. Znaczy się – niech nie ma.

Chór: 2-3 sekundowa pauza. Chór też musi odpocząć. Złapać oddech, bo być może to chór męski.

Mijają kolejne sekundy. Oczy uważnie lustrują rząd cieni do powiek, a drapieżnie karmazynowe tipsy zaczynają stukać o rączkę koszyka. W każdym z fikcyjnych paznokci przez chwilę odbija się łysina nachylonego nad zawartością koszyka mężczyzny. Placek na czubku głowy złowieszczo błyska w największym - kciuku. Dobrze, że to tylko jedna dłoń.

- I czego tam grzebiesz w tym koszyku?

Skąd ona to wie?! Przecież nawet kątem oka nie raczy go omieść. Duma ją hamuje.

- Oglądam. Te kolczyki to są dokładnie takie same, jak te, które masz w domu.

Chór: Ignorant!

- Nie takie same, w domu są dłuższe.
- Po co ci dwa komplety takich samych kolczyków?
- Z tych w domu wyrosłam.
- Przecież te w domu są dłuższe.

Chór: Ignorant!

- No właśnie.
- Wyrosłaś z dłuższych kolczyków? Chyba odwrotnie.
- Nie słyszałeś, że człowiekowi uszy rosną całe życie?

Chór: Ignorant!

- Słyszałem. Dwie dziesiąte milimetra na rok.

Chór: Jak zwykle czepia się szczegółów.

Chór jest chyba jednak żeński albo przynajmniej zniewieściały. Metroseksualny?

- Chyba twoje, takiego starego dziada. Moje rosną o wiele szybciej.
- Skąd wiesz?
- Czuję.
- Do czego ten krem z inteligentnymi molekułami?
- To korektor pod oczy.

Dziewczyna zaczyna przewracać oczami, powoli tracąc cierpliwość dla starego capa.

- Czyli co to robi?
- Ale ty jesteś męczący. Podejdź tu, do lustra. Patrz.
- No widzę. Już się urodziłem z taką gębą. Co rano przy goleniu ją widzę.
- Widzisz te sino-czarne pod oczami?
- Widzę. - nawet nie spojrzał, bo i po co?
- Chcesz, żebym takie miała?
- Ale ty nie masz podkrążonych oczu. Nie raz widziałem rano, zanim wstałaś i się umalowałaś.
- Stary niedźwiedź mocno śpi. A nie przyszło ci do głowy, że mogę wstać wcześniej i się umalować, żebyś mnie bez makijażu nie widział, jak wstaniesz?
- Nie. Takie coś nie przyszło mi to do głowy.

Nie za wiele zaskakujących informacji na jedno popołudnie? Swoje przeżył, uważał, że widział już wystarczająco dużo, aby nie dać się zaskoczyć, a tu szok za szokiem. Przeżył okupację (sali kolumnowej), przeżyje i to.

- Bo tylko ja się staram w tym związku! Przesuń się. Tam w stronę kasy się przesuń.
- Ale wiesz, że molekuły nie mogą mieć inteligencji? Że to cecha bardziej złożonych organizmów?
- Co ty tam wiesz? Z czego ty jesteś ten doktor?
- Fizyki molekularnej.
- No, a nie z kosmetyków. Bo one mają inteligencję emocjonalną?

Ten młody pytajnik na końcu zawsze go prowokuje do werbalnych figli.

- Pytasz, czy stwierdzasz?
- Mówię. Co? Jeszcze głuchy jesteś?
- Te molekuły mają inteligencję emocjonalną?
- No mówię przecież. Jakiś ograniczony jesteś, czy co?
- Czyli te molekuły czują?
- E tam, chcesz, żebym była piękna, czy nie chcesz? Chcesz, żebym dobrze wyglądała w klubie?
- Nie.

I tu cię mam! Wreszcie zaskakuję, a nie jestem zaskakiwany.

- Jak nie?
- Do klubu chodzisz sama.
- Bo ty ciągle nie masz czasu albo muzyka ci nie odpowiada.
- To nie muzyka, to hałas.

Chór: Setny raz to mówi. Nudziarz.

- Gdzie polazłeś? Tu chodź. No Jasiek! - zirytowała się na dobre.
- Heniek. - przypomniał.
- Kim pani jest? - zauważył właśnie, że dziewczyna jest jeszcze wyższa niż zwykle.
- Ja?! A kim ty jesteś dziadu?! Ja jestem Paula. Nie znasz Pauli?! Wszyscy znają Paulę!

Chór: Dobrze, że nie ma na imię Mamba, bo Mambę znam i ja.

On. Mrukliwie, do siebie.

- I po co mi było zmieniać żonę na lalkę 30 lat młodszą ode mnie? One wszystkie takie same, teraz odróżnić nie mogę…
- Andżeeelaaaa! - drze się i w tym momencie pojawia się pomysł. Może jej podarować taką bransoletkę z „biperem”, żeby mógł pilotem ją zlokalizować, przywołać? Muszą takie być. Skoro są dla psów...


Tagi


Nieśmiało zachęcam:

Podziel się, udostępnij, skrytykuj, albo złośliwie pochwal, jakkolwiek skomentuj.

Komentarze


Więcej do czytania:


Kanał RSS

Cytuję losowo


[..] w gruncie rzeczy cała ludzka działalność to kosmiczny teatr; wielkie, głupie, epickie i efemeryczne przedstawienie, w którym zachowanie jednostki, dobre lub złe, to zwykłe odgrywanie roli, a najważniejsze jest po prostu wycofanie się i obserwowanie swojego występu nawet podczas gry.
Tom Robbins
Kalekie dzikusy z gorących krajów
cytatów wszystkich całe mnóstwo →

O blogu


Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.

O blogu

Pokategoryzowałem