Mam przerwę. Odpuściłem. Poniechałem. Lubię przymiotniki, a używam czasowników. Preferuję zdania złożone, a piszę krótkie; jednowyrazowe. Coś dziwnego się dzieje. Czuję niepokój. Mam przerwę nie dlatego, że czuję niepokój. Czuję niepokój dlatego, że mam przerwę. Mam przerwę w czytaniu.
Ostatni raz u spowiedzi byłem … Tak, ostatni raz u spowiedzi byłem*. Ostatnie słowo przeczytałem… Więcej słów nie pamiętam. I nie jest to moje ostatnie przeczytane słowo - butnie zakładam. Muszę, bo to ostatnie nie było specjalnie wybitne, skoro go nie pamiętam. A może powinienem pamiętać?
Mam przerwę w czytaniu, bo mam przerwę w myśleniu. Mam też martwą część mózgu, ale to nie ma związku z przerwą. Może ma jednak jakiś związek z niepokojem, który czuję, bo nie czytam i nie myślę?
Tak przyjemnie oddać się słuchaniu słów. Biernie chłonąć, bez refleksji. Dziwaczne może, ale tak teraz mam. Oglądam i słucham. Nie czytam i nie myślę. Używanie tak uniwersalnych zmysłów, jak wzrok i słuch jedynie do jałowego gapienia się i bezmyślnego słuchania to karygodne marnotrawstwo. To jak używanie WordPressa do robienia stron “Under construction”.
Multimedialne bachanalia mnie jednak tak po prawdzie mierżą. Czuję brak i potrzebę. Czytania przynajmniej, z myśleniem nie zamierzam szarżować - nie wszystko na raz. Od kilku tygodni zerkam na leżący na parapecie wyrzut sumienia, na Barańczaka, przełożonego na trzydziestej drugiej stronie. Nawet nie trzydziestej trzeciej, albo czterdziestej i czwartej. Nie ma nawet symbolu, jest za to podwójna helisa przyczynowo - skutkowa, której nie rozumiem.
Zmęczonym.
* Jako dziesięciolatek? Może później? Nie pomnę. I od początku kłamałem spowiednikowi. Zmyślałem jakieś banalne grzechy. A co miałem powiedzieć? Że jestem grzeczny i bezgrzeszny? Głupio mi było. A później przestało.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.