Przypuśćmy, że jestem kimś znanym. Załóżmy, że wtedy pojawia się taka informacja: Bluźnierca nie zmienia skarpet przez tydzień. Skandal!
- Prawda to? - pyta mnie ktoś, a ja nie zaprzeczam, jedynie wyjaśniam. Jednak ten ktoś puszcza dalej tylko: "Bluźnierca potwierdza, że nie zmienia skarpet przez tydzień." Kłamie? Nie, prawdę mówi. Zakładając ciągle, że jestem kimś znanym, pod taką sensacyjną informacją z pewnością pojawią się komentarze.
- Jak nie zmienia skarpet, to gaci na pewno też nie.
- Czy on się w ogóle myje?
- Od razu widać, że to brudas i flejtuch. Śmierdzi na pewno na kilometr.
- Zobaczcie na jego fryzurę. Włosów też na pewno nie myje.
- Zauwarzyliście, że zawsze ma ręce w kieszeniach? Ciekawe, jak wyglądają jego paznokcie? Sól ziemi czarnej na pewno. Wstydziłby się!
- Po co ma zmieniać, jak nóg na bank nie myje!
I można tak ciągnąć i ciągnąć, bo tak to działa. Pod jakimś strzępkiem informacji pojawią się setki komentarzy różnych półgłówków, którzy imaginują sobie coś i ten wytwór własnej wyobraźni prezentują, jak fakt. Oni przecież wiedzą. Jedno im do drugiego pasuje, więc tak musi być. Musi. Bo im się tak wydaje.
Odkryłem niedawno Twitter. Serwis, który właściwie nie ma treści a jedynie komentarze. Takie czasy, że istota rzeczy jest tylko kluczem, który otwiera beczkę łajna. Poczytałem sobie komentarze pod wpisami dotyczącymi "Nic się nie stało" Latkowskiego i jego wystąpienia po emisji filmu. Film widziałem. Celebryci (choć to osoby z jakimś dorobkiem, a nie tylko znane z tego, że są znane, więc nie nazywałbym ich celebrytami) "wystąpili" tam w charakterze moich noszonych przez tydzień skarpetek. Nie wiem, jak było naprawdę, ale film pokazuje tylko, że ludzie ci bywali w miejscu, gdzie działy się straszne rzeczy. Autor filmu zdaje się mieć mentalność typowego komentującego: skoro tam bywali, to musieli coś widzieć, wiedzieć. Musieli!
Poczytałem sobie też, co na ten temat mówią ludzie wywołani przez Latkowskiego do tablicy. Oczywiście, mogą kłamać i być może kłamią, ale dlaczego miałbym to kłamstwo zakładać? Bo się Latkowskiemu lub jednemu czy drugiemu komentującemu tak wydaje? Nie zamierzam. A oni podają więcej szczegółów i te szczegóły robią różnicę, zmieniają perspektywę. Wypadało o to spytać w trakcie realizacji filmu, to zdaje się podstawa rzetelnego dziennikarstwa. Odmówiliby? Być może. O tym w filmie też nie ma informacji. Bo po co? Lepiej pieprznąć przebitkę z fotką i znanym nazwiskiem, niech se ludzie spekulują. Będzie się działo. Film miał mówić o pedofilii, szokować, jednak przez sposób realizacji i promocji w moich oczach całkowicie zgubił prawdziwy problem.
A może jest tak, jak z moimi skarpetkami? Tak, noszę skarpety przez tydzień. To grube skarpety, które zakładam do butów roboczych, jako drugie, wierzchnie na te, które, które zmieniam regularnie. Czy to jakaś różnica? Wydaje mi się, że spora. Jak się do tego mają te antycypowane na początku komentarze? Mogą czasami być trafione, ale co z tego, skoro to tylko zgadywanka? Trafiony był na przykład ten: "Jak nie zmienia skarpet, to gaci na pewno też nie." Prawda to, tyle tylko, że problem w tym, co oznacza słowo "gacie"? Ja gaciami często nazywam spodnie. I w tym sensie to prawda. Noszę długo te same spodnie.
Mało tego, muszę jeszcze zdradzić, że te same buty noszę czasami tygodniami! Prawda czasu, prawda ekranu, mediów i komentarzy.
PS.
Zauważyliście ortograf?
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.