Zaczęło się niepokojąco. Żona odebrała przesyłkę adresowaną do mnie. Niewielka, biała koperta. Opłata pocztowa pobrana, brak nadawcy, a na etykiecie adresowej „Więcej niż pocałunek”.
- Co to ma być? Jaki pocałunek? Ja się pytam, od kogo to?
I co mam odpowiedzieć? Nie wiem, co to i od kogo.
- Nie wiem, zaraz zobaczymy. - odpowiadam szczerze, bo nie mam innego wyjścia, poza tym zawsze jestem szczery, jeśli nie żartuję lub konfabuluję.
Wkładam dłoń do koperty, wyciągam cienką książeczkę i wtedy przychodzi olśnienie. Wiem! To książka, którą dostałem do zrecenzowania. Właściwie to tylko trzy pierwsze rozdziały. Zapisałem się kiedyś na stronie Muzy i zapomniałem.
Nie spodziewałem się, że rzeczywiście przyjdzie, bo przecież jestem facetem (wbrew pozorom to ma znaczenie w tym przypadku, ale o tym dalej), mój blog nie ma miliona wyświetleń i armii fanów, więc recenzja, do której napisania i opublikowania się zobowiązałem, może być niepochlebna i o bardzo ograniczonym zasięgu. Jednak przyszła. Właściwie przyszły — trzy pierwsze rozdziały.
Teoretycznie to tzw. literatura kobieca, więc nie jestem jej docelowym odbiorcą, jednak skusiłem się, bo bohaterka jest osobą „z Aspergerem”. To takie autystyczne zaburzenie rozwojowe objawiające się problemami w relacjach z ludźmi z powodu nieumiejętności odczytywania ich intencji, mowy ciała, trudnościami z powstrzymaniem się od bycia szczerym i bezpośrednim. Osoby z tym zaburzeniem niespecjalnie lubią towarzystwo ludzi, bo ludzie są nielogiczni, niekonsekwentni, nieprecyzyjni, natarczywi i chyba, tak waląc prosto z mostu, zwyczajnie głupi. Niby racja, ale jeśli nie ma się Aspergera, to można nauczyć się to przemilczać i akceptować, jeśli się ma, zaczyna to być kłopotem. Ludzie z Aspergerem mają też zazwyczaj jakieś obsesyjne zainteresowania, a że ich rozwój intelektualny nie jest zaburzony, to bywają świetnymi, wybitnymi fachowcami w dziedzinach, którymi się interesują. Bohaterka „Pocałunku” jest specjalistką od ekonometrii, tworzy algorytmy analizujące dane zebrane na stronach sklepów internetowych i wyświetlające podpowiedzi kolejnych produktów mogących zainteresować poszczególnych klientów. Dane są czyste, jednoznaczne, precyzyjne, więc praca z nimi to sama przyjemność. Pewnie nie dla każdego, ale dla niej tak.
Stella ma „już” trzydzieści lat, a naciski rodziny na to, aby się „ustatkowała” sprawiają, że szuka rozwiązania kłopotu. Po swojemu. Wynajmuje fachowca, żigolaka, który ma ją nauczyć, jak nawiązywać bliższe relacje z mężczyznami. Co stanie się dalej nie wiem, bo dostałem tylko trzy rozdziały. Tak, wiem, trąci to romansidłem (a już okładka to typowy harlequin, brr), ale ze względu na cechy bohaterki to coś więcej i kupię tę książkę. Mało tego — przeczytam ją! Premiera 5 czerwca 2019.
Pierwszy rozdział, rozdziałek, bo krótki bardzo, dość toporny, ale dalej było lepiej, Czytało się lekko i z przyjemnością. Poza jednym zgrzytem. Pomiędzy stroną 35 a 36 facetowi „jeansy lekko zsunęły się z jego wąskich bioder” (tak, chwilami jest seksownie), a na stronie 42 Stella „natrafiła na pasek spodni”, jego spodni. I nie, nie naciągnął ich pomiędzy stroną 36 a 42. Mam nadzieję, że korekta wyłapie to finalnej wersji, bo niby nic wielkiego, ale mnie takie drobiazgi drażnią i przeszkadzają w czytaniu.
Książka dostała parę różnych nagród, czy wyróżnień w Ameryce i nie są to tylko opinie Pani Krysi, co robi sobie w zeszycie ranking książek, a „Siedemnaście mgnień twarzy Greya” jest na samym szczycie. To na przykład pochlebna opinia w Washington Post.
Tłumaczenie: Paweł Wolak
Wydawnictwo: Muza
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.