Jeśli jesteście z mego lub zbliżonego pokolenia, to powinniście kojarzyć to nazwisko. Nizurski - gość od powieści dla nastolatków. I to całkiem mile przez mnie wspominany. Okazało się, że w mojej głowie, obok popakowanych w skrzyneczki pęczków neuronów z informacjami jest jeszcze wielka, pusta skrzynia pełna ignorancji. Jedna z wielu. Łudzę się, że ta różnica wielkości: skrzyneczki - skrzynie - to tylko kwestia perspektywy. Ignorancja wydaje się większa, bo jest mi bliższa. Taka niewinna, otwarta, uczciwa, bezradna, jak dziecko. I trochę tak odebrałem tę powieść.
Trochę nieporadna w formie, jakby pisana na hamulcu, tyle że nie jest to zaciągnięty ręczny, który wprawia pojazd w poślizg. To tylko takie przyhamowywanie, aby nie ryzykować stłuczki. Zdaje się, że rozumiem, skąd to się wzięło. Wcale nie z braku talentu, ale z czasów i warunków, w których powieść powstawała. Autocenzura w opisie rzeczywistości powodowała, że Edmund Nizurski zwyczajnie nie mógł być swobodny. Prawdopodobnie czytałoby mi się to lepiej, gdybym zrobił to trzydzieści lat temu. Spóźniłem się trochę i dziś było to nieco męczące - dokładnie tak, jakbym kątem oka widział tę nogę na pedale hamulca.
Całkiem ciekawa fabuła, nieco przekombinowana kryminalna intryga - bo, jak nie wspomniałem - to jest kryminał czasów PRLu, wciągnęła mnie i zaciekawiła. Trochę przemyconych smaczków z realiów milicji obywatelskiej wplecionych w elementy ewidentnie pisane pod cenzurę, gloryfikujące tychże funkcjonariuszy to dziwaczna mieszanka. Może jednak właśnie to jest tym, co sprawia, że warto „Przystań Eskulapa” przeczytać. A może o wiele więcej - coś, czego ja nie potrafiłem dostrzec? Skąd ten autokrytycyzm? Z historii wypełniania tej konkretnej skrzynki ignorancji w mojej głowie odrobiną informacji.
O tym, że Niziurski pisał także książki dla dorosłych, dowiedziałem się z wywiadu z Krzysztofem Vargą*, w którym opowiadał o napisanej przez siebie biografii tegoż autora. A przede wszystkim o tym, jakim świetnym pisarzem był Nizurski. Musiałem to sprawdzić i choć nie podzielam tych zachwytów, to nie żałuję czasu spędzonego nad tą książką. Całkiem ciekawe doświadczenie.
Wydawnictwo: LTW
* Krzysztofa Vargę polubiłem, bo to m.in. pisarz, twórca całkiem niezłej powieści „Masakra” (jedynej na razie, którą przeczytałem) i autor niektórych tekstów piosenek z płyty „Zmartwchywstaniemy” kapeli Arkadiusza Jakubika Dr Misio, np. „Pisma”.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.