Oczywiście nie dosłownie w zwierzęciu, nie tak, jak Jonasz w wielorybie (wielkiej rybie). Jest jednak pewien związek. Tak wieloryb, jak i warchlak są wyimaginowane i z samotnością Jonasza skojarzyło mi się skupienie, z jakim artystka grała. Izolacja. Od początku utworu do samego końca, a nawet dalej. Bo przecież to, jak odwracała głowę od publiczności w czasie oklasków, to nie było skrępowanie, to raczej był powrót do rzeczywistości.
Nazywamy się Bastard Disco. Będzie głośno! - to pierwsze, co usłyszeliśmy w głośnikach. I dotrzymali słowa. Przez około godzinę trudno było z kimkolwiek porozmawiać inaczej niż na migi.
Umysłowy refluks. Osobisty magazyn zbłąkanych myśli, wypluwek z mniemaniami, drzazg spośród zwojów, niespodziewanych zapisków i notatków. Tak widzę i słyszę (więcej zmysłów nie pamiętam) świat. Nie twierdzę, że świat taki właśnie jest, nie twierdzę, że mam rację. Dlaczego jednak miałbym zawsze zakładać, że jej nie mam? Jest to przecie racja na miarę moich możliwości i jedyna, jaką mam. We łbie. Moja mała dzielna racja wśród wielkich kiełbi.